piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 3



   Tydzień później, po rozmowie z wujkiem byłam… przy końcu pisania pracy licencjackiej!  Sama w to nie wierzyłam, ale wiedząc co mogę osiągnąć siedziałam w każdej wolnej chwili i wertowałam wszelkie książki jakie wpadły mi w ręce, robiąc przy okazji notatki. W ciągu tych dni Paulina zadzwoniła do nas tylko raz. Z jednej strony w porządku- jest na wakacjach, ale jakby na to nie patrzeć nie zostawiła ona w Polsce pełnoletniej panny, która prowadzi już swoje prywatne życie i ma dość bycia kontrolowaną przez matkę, tylko trzy letnie dziecko, które jest w pewien sposób od niej uzależnione!
-Ola?
-Co Skarbie?- spytałam odrywając się od krojenia pomidorów do sałatki.
-Zadzwonimy do mamy?-  podała mi telefon z wybranym już numerem, a w jej oczach było tyle smutku, że nie mogłam jej odmówić.
-No pewnie! – uśmiechnęłam się dziarsko  i wzięłam ją na kolana, naciskając zieloną słuchawkę. Obawiałam się trochę, że przyjaciółka może nie odebrać telefonu. Bo co ja jej wtedy powiem? Jeden sygnał, drugi, trzeci… Powoli traciłam nadzieję.
-Słucham?- usłyszałam w słuchawce głos brunetki i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że cały czas wstrzymywałam powietrze.
-Masz dla nas chwilkę czasu?- starałam się by mój głos brzmiał lekko.
-No jasne! Co u Was, jak Mała?- zasypała mnie gradem pytań.
-Lenka może Ci opowie sama?- widziałam jak dziewczynka pali się do tego, by odebrać mi słuchawkę z ręki- jak skończysz rozmawiać z mamusią, to daj mi ją jeszcze, dobrze?- poprosiłam.
-Dobra!- zeskoczyła mi z kolan i pobiegła do swojego pokoju, słyszałam tylko jak opowiada Paulinie o przygotowywanym przestawieniu z okazji Dnia Matki. Dziś mamy 20 maja, chcąc czy nie, matematyki nie da się oszukać, do tego święta pozostało tylko sześć dni. Paulina wyleciała trzy dni temu, czyli najpóźniej 25 powinna być w Polsce.  W końcu to miały być tylko krótkie, tygodniowe wakacje.
-Na pewno zdąży- skarciłam się sama w myślach. Głupio wyszło, że przyszło mi do głowy, że przyjaciółka mogłaby opuścić takie wydarzenie. Lenka od dwóch dni nie mówi o niczym innym. Wczoraj uczyłyśmy się razem jej roli.  Gdy czytałam jej na głos szybciej zapamiętywała i nie przekręcała wyrazów. Dla niektórych może to dziwna metoda, ale ja wierszy i innych rzeczy typowo pamięciowych uczyłam się w ten sam sposób. Nawet będąc w liceum. Z tą róznicą, że czytałam sobie sama na głos, mama skapitulowała w gimnazjum po Sonetach Krymskich.
   Wczoraj była u mnie w odwiedzinach, w sumie to u nas. Ucieszyłam się bardzo, ponieważ dawno jej nie widziałam. Gdy wyprowadziłam się z domu nasz kontakt trochę się urwał, ale chyba nie pogorszył. Może nawet poprawił? W koncu, gdy nie byłam w domu całymi dniami, to było mniej powodów do kłótni i sprzeczek, a tak to bywało z tym różnie.
   Była zdziwiona widokiem Lenki u mnie i tym, ale gdy opowiedziałam jej o wyjeździe Pauliny była wyraźnie dumna z tego, że tak pomagam przyjaciółce. Pod tym względem różniła się bardzo od rodzicielki Rogóżko.  Nie oceniała jej, ze w tak młodym wieku zaszła w ciąże, wręcz przeciwnie czasem nawet jej pomagała. To ona, a nie pani Ela pokazała jej jak kapać małą, co robić gdy złapie ją kolka. Paula śmiała się czasem, ze przeprowadzi się do nas. Podejrzewam, że gdyby nawet to zrobiło, nikomu nie sprawiłoby to większego problemu.
-Chcesz rozmawiać?- do kuchni przybiegła uradowana dziewczynka, wymachując moją komórką.
-Tak- pogłaskałam ją po głowie- za chwilkę zawolam Cię na kolację- pobiegła znów do swojego pokoju, przez szpare w drzwiach zauważyłam, że wyciągnęła kredki i blok.
-Jak wakacje?
-Bardzo dobrze, dawno tak nie wypoczęłam jest fantastycznie tylko szkoda, że nie ma was ze mną!
A co u Ciebie? Moja rozrabiaka mam nadzieję, że nie sprawia problemów?
-Jest grzeczna jak aniołek, jak zawsze zresztą –zapewniłam zgodnie  z  prawdą- opowiadała Ci o przedstawieniu?- spytałam, mając nadzieję, że mój ton jest swobodny.
-Tak, tak wspominała, że wczoraj pomagałaś jej nauczyć się roli. Ola jestem Ci naprawdę wdzięczna, że…
-Ale nie ma o czym mówić!- przerwałam jej w połowie zdania, domyślając się, że chce mi podziękować za pomoc- ale będziesz 26, prawda?
-Tttak, będę- zapewniła po chwili ciszy- jak mogłabym to opuścić?- dodała weselszym tonem. A ja idiotka wyobrażałam sobie nie wiadomo co.
-To dobrze, Lenka byłaby  zawiedziona gdybyś nie przyszła!
-A jak Twoja praca? –zmieniła temat.
-Nie uwierzysz, ale jest prawie napisana!- dosłownie usłyszałam jak jej szczęka ląduje na podłodze.
-Żartujesz sobie chyba?! Czyżby to moje dziecko wpłynęło tak na Twoją wenę?
-Nie tylko, pamiętasz mojego wujka? Olka? – nie czekając na odpowiedź ciągnęłam dalej- no, to on jest fizjoterapeuta naszych siatkarzy i powiedział, że zaprasza mnie na staż do nich, rozumiesz?!- wykrzyczałam prawie ,że skacząc z radości. Emocje nadal są silne gdy o tym pomyślę, a co dopiero gdy mówię.
-Aaaaaa! Naprawdę? Boże, pamiętam jak zawsze o tym marzyłaś ! To cudownie! I to tak bez żadnego haczyka?
-No jest jeden- przyznałam niechętnie- musze zaliczyć na piątkę.
-Tylko tyle?!- spytała zszokowana- Ola znam Cię nie od dziś i wiem, że jeśli masz motywację i to taaaką, to zdasz to rewelacyjnie! Wierzę w Ciebie i wuja na pewno też inaczej nie zaproponowałby Ci tego!
-Może masz racje, sama nie wiem.  Bronię 27, więc będziesz mogła dac mi kopa na szczęście!
-Nie omieszkam tego uczynić! A Teraz muszę kończyć- dodała.
-Ja też, porozmawiamy nie długo trzymaj się i nie spal mi się tam!
-Tez się trzymaj Kochana!

Paulina

   Czułam się…winna. Okłamywałam moje dziecko, okłamywałam moją przyjaciółkę, wszystkich wkoło. Mydliłam oczy sama sobie.  Lena była taka uradowana gdy mówiła o tym Dniu Matki wiedziałam o nim od dawna, przedszkolanka wspominała wcześniej o tym, by każda mama miała wolne i mogła oglądać swoją pociechę.  A teraz moje mała zostanie bez nikogo. Pójdzie tam sama? Nie. Wiem, ze Ola do tego nie dopuści. Na to by poszła tam z moją mamą nie ma praktycznie szans. Ona nie ma czasu na takie głupoty.
   Ola miała taki rozradowany głos gdy mówiła  o tym stażu. Byłam przekonana, że obroni najlepiej z całego roku. Teraz miałam tylko nadzieję, że opieka nad moją córką nie pokrzyżuje jej planów, nie zawali jej marzeń. Resztą się nie przejmuję. One ułożą sobie życie razem. Beze mnie. Tak będzie im lepiej. Mi też. Chyba.
   Dość tego użalania się nad soba i innymi ! Zycie nie jest sprawiedliwe, nikt nie powiedział, że będzie łatwo! Pora na imprezę, alkohol i jakiegoś faceta! Noc dopiero się zaczyna, tak jak życie w tutejszej okolicy!  To ciekawsze życie.

25 maja
   Nie żebym odchodziła od zmysłów. Paulina powinna być już w Polsce, mała co chwila się pyta co z mamą ,a panna Rogóżko? Milczy jak zaklęta podobnie jak jej telefon. Zaraz pierdolca dostanę!  Sms! „Nie wracam dziś, nie dzwoń do mnie”.
-Że co kurwa?!- zakryłam sobie usta mając nadzieję, że dziewczynka nie słyszała ostatniego słowa.
   Co ona sobie wyobraża?!  Co to wszystko ma znaczyć? Nic nie rozumiem, o co chodzi z tym cholernym wyjazdem? Przez  głowę  przelatywało mi tysiąc myśli w której każda stawiała Paulinę w jeszcze gorszym świetle.  Nie, nie mogę tak myśleć. Zapewne jakieś problemy z odlotami, a ona nie chce mnie niepokoić. W wiadomościach rano mówili, że burze utrudniają kursowanie samolotów, tak? Tak. Tylko co powiedzieć Lenie…
-Myszko chodź do mnie na chwile!- poprosiłam.
-Co tam? – spytała wesoło siadając na krzesełku.
-Hm… są drobne problemy z kursowanie samolotów, pamiętasz jak rano oglądałyśmy telewizje i mówili, że są burze?- kiwnęła potwierdzająco głową- właśnie dlatego mamusia nie może dziś wrócić…
-Ale…przedstawienie- widziałam jak drży jej dolna warga, a głosik się łamał.
-Wiem, że jest Ci przykro, ale na pewno babcia pójdzie z Tobą chętnie- zapewniłam. Tak. Już to widzę. Pewnie będzie musiała przełożyć wizytę u kosmetyczki, co będzie niemożliwe! Jak zawsze.
-Nie chce iść z babcią, chce z mamą- łezki leciały jej po policzku jedna za drugą. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam- chodź Ty ze mną. Tylko nie babcia.
-Ja?- przecież to Dzień Matki , ja tam w ogóle nie pasuję.
-Ty. Kocham Cię bardziej niż babcię- aż mi się normalnie ciepło na sercu zrobiło ,a oczy stały się podejrzanie wilgotne.
-Misiu, nie można tak mówić- skarciłam ją-  a ja Ciebie też bardzo kocham.
-Pójdziesz?
-Dobrze, pójdę- obiecałam. Mam nadzieję, że chociaż ja jej nie zawiodę.

Następnego dnia

   Po przedstawieniu. Mała leży już w łóżku i przysypia, a ja? Na pewno jestem z niej dumna, tylko… dziwnie się czułam gdy podchodziła do mnie  i dawała mi laurkę, która powinna otrzymać Paulina.  Wszystkie panie spoglądały na mnie dziwnie, gdy zauważyły, że  zwraca się do mnie po imieniu, a nie mamo. Usłyszałam nawet strzępki rozmowy w których posądzono mnie o brak poszanowania dla tradycji.  Wyciskałam numer przyjaciółki chyba po raz setny, tym razem jest chociaż sygnał.
-Tak?- niby powinnam się cieszyć, że odebrała, że nic nie jej nie jest, ale w środku gotowałam się ze złości !
-Paulina, co Ty sobie do cholery wyobrażasz?! Ja naprawdę wszystko rozumiem, chciałaś odpocząć, wyjechac na tydzień, spoko! Nie mam nic przeciwko, ale o co teraz chodzi?! Wiesz jak ja się dziś czułam? Połowa matek podchodziła do mnie i mówiła, że mam wspaniałą córeczkę!
-Bo tak powinno być! Lenka to powinna być Twoja córka?- ja się chyba przesłyszałam.
-Słucham?!
-Ola zauważ to, ze Ty ją kochasz, dbasz o nią bardziej niż ja! Ja tylko potrafię ją obwiniac o to, że zmarnowała mi życie.
-Kiedy wracasz?!- spytałam lodowatym tonem.
-Nie wiem czy w ogóle kiedyś wracam- odparowała w podobnym stylu.
-Proszę?! Paulina, ja wyjeżdżam na staż nie długo, co z Małą?!
-Rób co chcesz- i się rozłączyła. Nie wierzę, po prostu nie wierzę! To jest niedorzeczne! Nie dzieje się to naprawdę, brunetka nigdy by tak nie powiedziała. Nie postąpiła by tak ze swoim dzieckiem! A jednak…
   Czułam jak telefon wibruje mi w ręku, nie spoglądając na wyświetlacz odebrałam
-Zapomniałaś jeszcze o jakiś wspaniałych radach względem Leny?!
-Ola?
-Oj- no pięknie- przepraszam wujku, ja myślałam, że… a zresztą nie ważne. Coś się stało?
-Chciałem Ci życzyć jutro powodzenia na obronie, a po południu jestem pod Twoim blokiem i jedziemy na zgrupowanie do Spały- poinformował mnie.
-Ale…- nie było sensu strzępić języka, kolejna osoba rozłącza się w połowie rozmowy.
   To jest zły sen. Zaraz się obudzę i wszystko będzie jak dawniej. Kurwa! Nie obudze się, to pierdolona rzeczywistość!
-Co ja mam zrobić? –spytałam sama siebie osuwając się bezradnie po ścianie.

Wybaczcie, ale musiałam trochę przeskoczyć, a  nie wiedziałam jak to uczynić mam nadzieję, ze idzie połapać się o co w tym chodzi ;) Podejrzewam, że zlinczujecie mi teraz Paulinę ;P
Przepraszam  za błędy!
Trzymajcie się ciepło! ;*