Czerwiec, 2008 rok
Nienawidzę angielskiego! Wiem, że większość osób uważa ten
język jako międzynarodowy, potrzebny do porozumienia się w jakimkolwiek
państwie na Ziemi, ale mi w zupełności wystarczy, opanowany do perfekcji
niemiecki! Siedzę jak zawsze na parapecie mojego okna i staram nauczyć się tych
wszystkich czasów, tak żeby nie mylić jednego z drugim. Za tydzień wystawienie
ocen, a moja sytuacja z tego przedmiotu, delikatnie mówiąc jest nieciekawa. Od tego
sprawdziany zależy bardzo wiele. Przede wszystkim to, czy będę miała gdzie
mieszkać. No bo sorry. Ja się zastanawiam, czy mamuśka wpuści mnie do domu z
dwójką na świadectwie… dobrze, że maturę zdaje z deutscha. Tylko szkoda, że nie
bardzo widzę jutro pozytywną ocenę przy numerze
8. Moje „ostre” zakuwanie przerwał dźwięk sms-a . Nadawca :Paula, moja
przyjaciółką. Trzymamy się razem już chyba od momentu gdy zaczęłyśmy stawiać
pierwsze, pokraczne kroczki. „Przyjdź do mnie szybko, proszę. Potrzebuję Cię”.
Paulina Rogóżka, moja urocza brunetka należy raczej do osób samodzielnych ,wiec
jeśli ona przysyła wiadomość takiej treści, to na pewno musiało stać się coś
poważnego. Koniec z angielskim! Co jak co, ale przyjaciółką jest ważniejsza!
Wpadłam do pokoju Pauliny bez pukania, co jest raczej moim
standardem.
-Kotek, co się stało?- spytałam przerażona, patrząc na
zapłakaną przyjaciółkę.
-Bo ja… ja byłam dziś u lekarza i…
-Jesteś chora?!
-Nie…- uff! Kamień z serca1- ja jestem w CIĄŻY - ostatnie słowa wykrzyczała krztusząc się
łzami. FUCK! W ciąży? Teraz?!
-Ale… jak…?
-Wiatropylnie, wiesz?!
-Nie, no wiem jak, ale… a ojciec dziecka?
-Nie wie i się o tym nie dowie, poza tym to skończony dupek!
Ale pomyśl, jak ja mam to powiedzieć rodzicom?!- było mi jej cholernie szkoda.
Ma 18 lat, plany na przyszłość, a tu bum, a raczej baby boom.
-Na pewno zrozumie- starałam się ją pocieszyć, chociaż sama
nie byłam tego taka pewna. Państwo Rogóżko należą do osób trzymających się
swoich zasada, a ciąży w tym wieku zapewne do nich nie należy.
-Tak, pójdę do nich i powiem : mamo, tato za pól roku
zostaniecie dziadkami. Cieszycie się prawda?
-Będzie dobrze, pamiętaj ja zawsze będę z Tobą- przytuliłam
się mocno do niej. Wiedziałam, że w tej chwili potrzebuje mnie bardziej niż
kiedykolwiek.
18 grudnia 2008 rok
Jak co dzień od tego feralnego dnia w czerwcu byłam u
Pauliny. Termin porodu zbliżał się nieubłaganie. Siedziałyśmy u Niej w pokoju
czekając na mecz. Z nudów postanowiłam poukładać ubranka dla naszego maluszka.
Jakie one malutkie, a jakie słodkie! Aż dziw, że taki malutki człowieczek
niedługo w nich będzie. Twarz sama mi się cieszyła na tą myśl. Rodzicie
przyjaciółki pogodzili się z myślą, ze zostaną dziadkami, chociaż za szczęśliwi
to oni nie byli.
-Zaczęło się!- powiedziała brunetka.
-Wydawało Ci się chyba- spojrzałam na telewizor w którym
nadal leciały reklamy. Dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi. Ciąża, poród.
Ona RODZI! Dobra! Stop. Spokojnie- Już biegnę po Twojego tatę, spokojnie
Słonki, dasz radę.
Porodówka
-Olka?!
-Tak?
-Będziesz przy mnie? Proszę!- wizja uczestnictwa przy
porodzie nie wydawała mi się zbyt sielska, ale czego nie robi się dla
przyjaciół!
Poród trwał już trzy godziny, Paulina była wykończona, ale
to nie przeszkadzało jej w puszczaniu słownych wiązanek. Moja ręka wyglądała
jakby zetknęła się z jakimś dzikim, nieokrzesanym zwierzęciem. Cała podrapana i
w siniakach.
-Proszę przeć, jeszcze tylko raz!
-Ale ja nie mogę!
-Dasz rade!- powiedziałam ściskając jej rękę. Po chwili w
sali dało się słyszeć płacz dziecka. Aż mi się łezki w oczach zakręciły.
-Gratuluję, ma pani śliczną dziewczynkę- położna podała
brunetce małe zawiniątko.
-No ciociu, wykaż się, wymyśl imię- zaśmiała się, podając mi
małą.
-Lenka, będzie Lenka- wyszeptałam wpatrując się w maleństwo
jak w obrazek. Była śliczna.
I tak oto w wielkich bólach na świat 18 grudnia przyszła
Lena Rogóżko. Dziecko, które kocham całym sercem, natomiast znienawidzone przez
swoją matkę, o czym miałam dowiedzieć się w najbliższym czasie…
Witam ;)
Uprzedzam od razu- ojcem Lenki, nie jest Kubiak, ani inny siatkarz, ani nikt znany ;D Ktoż może kojarzy ten prolog z przed dwóch lat, był on na onecie. Adres bloga był inny, ja miałam inny nick, ale teraz chyba przyszła pora, żeby jednak napisac to opowiadanie, ponieważ nie daje mi ono spokoju od dwóch lat;) Mam nadzieję,że przypadnie ono komuś do gustu ;)
Pozdrawiam ;*
Coś mi świta ze kiedyś już to czytałam. Oj kochana jeszcze raz ci napiszę że naprawdę cieszę się że jesteś. Szkoda że zniknęłaś ,a tym samym twoje niedokończone blogi, szczególnie jeden(Tu już tam wiesz o który chodzi) Mam nadzieję że teraz już mi tego nie robisz.
OdpowiedzUsuńOczywiście informuj mnie na gg 35401276, zostawiam nr dla pewności
Po krótkiej przerwie mam przyjemność zaprosić na nowy rozdział, który pojawił się na --> http://miedzy-samolotami-szczescia.blog.onet.pl/ i na http://miedzy-samolotami-szczescia.blogspot.com/ czytaj na którym blogu wolisz ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna więc myślę, ze będę tutaj stałym bywalcem:)
OdpowiedzUsuń~czytelniczka
czekam na nowy
OdpowiedzUsuńPostaram się coś dodać w najbliższych dniach ;))
UsuńBlog zapowiada się ciekawie :) Na pewno będę zaglądać tu regularnie :) powiadamiaj mnie na gg 11159615 lub na moim blogu na który serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuń"Bardzo bolało, jak z nieba spadałaś, aniołku...", czyli nowy rozdział na http://jeden-pocalunek-siatkarza.blogspot.com
Pozdrawiam, nulka :)
prolog zapowiada się ciekawie :) Poinformuj mnie o następnym a tymczasem zapraszam na www.swimming-fields.blogspot.com
OdpowiedzUsuń