Pomagałam
małej się wykąpać, dzięki czemu moja łazienka wyglądała jakby przeszła przez
nią fala tsunami. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby sąsiadka z dołu przyszła do
mnie z pretensjami, że po jej ścianach spływała moja woda… Trudno, raz się
żyje!
-Ola, a
włączysz mi bajkę na dobranoc?- spytała, gdy wycierałam jej włosy.
-A wzięłaś jakieś
ze sobą?- u mnie na stałe leżą dwie bajki, które obie znamy już na wyrywki.
-Aha!
Kopciuszka, dobrze?- poprosiła.
-Tego
jeszcze nie oglądałam!- zabrałam ją do salonu, wlałam mleka do kubka i
włączyłam obiecaną bajkę. Sama miałam zamiar porobić chociaż jakieś sporadyczne
notatki. Nie ma co, załamałam się lekko po sms-ie od mojej koleżanki z roku,
która oznajmiła mi, że… właśnie skończyła pisać licencjat!
-A zrobisz
mi warkocze? Tylko te taki wiesz…- wskazała rączkami na czubek głowy.
-Dopierane-
zaśmiałam się- to leć do łazienki po szczotkę i gumki.
-Już mam!-
wyjęła spod koca potrzebne mi rzeczy. A to spryciula ! To już nawet ona sama
zauważyła, że owinęła mnie sobie wokół palca- nie dobrze. Zero autorytetu.
Zabrałam się za plecenie i kątem oka
spoglądałam na Kopciuszka. Tak. Szkoda, że te wszystkie szczęśliwe miłości
tylko w filmach, lub bajkach dla dzieci. A potem marzymy jak głupie o księciu
na białym koniu.
-Kochanie
pooglądasz sama? Bo ja muszę się trochę pouczyć.
-Dobra-
tak. Pominę fakt, że nie oderwała nawet wzroku od telewizora, żeby zaszczycić
mnie spojrzeniem. Starzeje się, nie ma co.
Rozłożyłam się ze wszystkimi książkami w
kuchni. Było to chyba jedyne miejsce w domu, w którym potrafiłam się w miarę
skupić. I zawsze można było sobie zrobić uzasadnioną przerwę- coś do picia, coś
do jedzenia, w końcu każdy student wie, jakie magiczne przyciąganie posiada
lodówka!
Dźwięk sms-a – tylko gdzie jest mój
telefon?! W szafce z lekami? Spoko, nie wnikam czemu, w sumie nie wnikam już w
nic, ponieważ widząc nadawcę – Robert, usta same wyginają się w
niekontrolowanym uśmiechu. Nie, nie jest on moim chłopakiem, przynajmniej w
chwili obecnej… Nie ukrywam, że jestem nim zainteresowana, wydaje mi się, że on
mną również. W końcu jakby na to nie patrzeć na dwóch randkach byliśmy.
Poznaliśmy się przypadkiem, podczas mojej
przeprowadzki, gdy karton ze słownikami, encyklopediami i innymi „niezbędnymi „
książkami rozwalił mi się na środku klatki schodowej. Jak przystało na dżentelmena zaproponował
pomoc, potem wprosił się na herbatę i jakoś tak poszło, chociaż jak to Paulina
określa- szału ni ma, staniki nie latają. Wszystko w swoim czasie? Podobno
nadzieją matką głupich. No ,ale chce
wpaść na chwile, czyli może jednak….? Poprawiam włosy, usta przeciągam
bezbarwnym błyszczykiem i po chwili słysze dzwonek do drzwi. Tylko spokojnie.
-Cześć
Olka- wpada jak burza, dając mi po drodze buziaka w policzek.
-A Ciebie
co sprowadza o tej porze?
-Sprawę mam
taką…delikatną, a Ty kobietą jesteś, to lepiej doradzisz niż koledzy- wszedł do
kuchni i stanął na środku z zdezorientowana miną- uczysz się?- ludzie, nie
osłabiajcie mnie.
-Przypominam
Ci ,że nie długo bronię licencjata!
-No co Ty,
przecież pamiętam- uśmiechnął się tak, że w policzkach zrobiły mu się dołeczki-
mój już napisany leży w szufladzie- … słucham?! Czy tylko ja jestem tak
zacofana?! Zaraz się dowiem, że staż tez już ma załatwiony- staż też jest, więc tylko czekać na termin-
oświecił mnie układając książki na kupkę, żebym miała gdzie postawić szklanki z
herbatą. Ja jebie. Nie obronię!
-Aha?- nie
kulturalne, ale nie miałam siły wydusić czegoś bardziej sensownego.
-No ,ale!
Pomożesz mi?
-Jasne,
tylko powiedz w czym!
-Musisz mi
doradzić!
-W czym?-
czy ten chłopak naprawdę nie potrafi sklecić jednego, porządnego zdania, tylko
jak ta głupia musze się co chwile dopytywać?
-Chodzi o
taką jedną dziewczynę! Jest cudowna, ale…nieśmiała- ręka zatrzymała mi się w
połowie drogi po ciastko. Yyy, dziewczyna, tak? Miodzio.
-I co w
związku z tym?- starałam się z całych sił, by nie zabrzmiało to oschle i
odpychająco, ale nie jestem pewna czy coś z tego wyszło.
-No bo czy
powinienem jej powiedzieć o swoich uczuciach, czy czekać aż…
-Zdecydowanie
powiedzieć!- przerwałam, ponieważ nie miałam siły tego słuchać-oboje będziecie
wiedzieć na czym stoicie.
-Też tak
myślałem, ale wolałem porozmawiać z tym o Tobie! Dzięki Ola, kochana jesteś-
przytulił mnie- aż dziw, ze taka fajna dziewczyna jak Ty, a nie ma chłopaka- co
nie? Bardzo dziwne.
-Jakaś tak
nie mam szczęście jak widać- uśmiechnęłam się blado.
-Jeszcze
znajdziesz tego jedynego, a będzie on ogromnym szczęściarzem- zapewnił
wychodząc. Tak pacanie. Ty mogłeś być tym szczęściarzem, ale nie. Bo po co?
Aż mi się uczyć z tego wszystkiego
odechciało. Wzięłam szybki prysznic, przebrała się w ukochane piżamki,
wpakowałam do łóżka i sama nie wiem kiedy zaczęłam ryczeć. Oczywiście w
poduszkę, żeby nie obudzić Małej. W domu też tak zawsze robiłam, więc to żadna
nowość.
Po chwili drzwi do mojego pokoju delikatnie
się uchyliły i usłyszałam tupot gołych stópek .
-Ola, mogę….
Czemu płaczesz?
-Nie płacze
Myszko, tylko coś mi do oka wpadło- wytarłam szybko łzy i przywołałam na usta
uśmiech- co chciałaś?
-Mogę z
Tobą spać?- spytała niepewnie patrząc się w podłogę.
-Chodź! –u chyliłam
jej skrawek kołdry i po chwili leżała wtulona we mnie- dobranoc.
-Pchły na
noc!- dała mi buziaka i ułożyła się na prawym boku- mama mówi, że nie warto płakać
przez panów- wypaliła nagle. Ooo, to Paulina już takie rozmowy z nią
przeprowadzała?!
-Śpij już-
może i nie warto, ale czasem nie da się nad tym zapanować. Nie jest fajnie
patrzeć, jak Twoje marzenia spełniają się innym osobom.
-Lenka,
zakładaj szybko buciki, bo się spóźnimy- nie dosć, ze zaspałyśmy, bo z nie
znanej mi przyczyny budzik nie zadzwonił, to będąc we dwie w domu, potrzeba o
wiele więcej czasu, żeby się wyrobić. Dobrze chociaż, że przedszkole jest
raptem pięć minut drogi ode mnie.
-Już jestem
gotowa!- zapewniła zakładając plecaczek i biorąc Dziobaka pod pachę.
-Świetnie,
to idziemy!
-Ola?
-No?
-Spodnie-
wskazała głową na moje nogi, na których zamiast czarnych rurek widniały dresy
od piżamy w różowe krówki.
-Boże!-
wbiegłam szybko do pokoju potykając się o bliżej nieznany mi przedmiot. Trzeba
będzie ustalić jakiś harmonogram dnia, bo inaczej cienko to wszystko widzę! – Już
jestem gotowa i chyba wszystko jest na swoim miejscu… Żelazko!- jeszcze do
cholerstwo! Na szczęście zapomniałam go tylko odłączyć, a nie zostawiłam w trakcie prasowania, bo
inaczej pozbyłabym się zapewne jakieś części garderoby i chyba deski również-
już, już idziemy!
-Cześć Ola-
gdy szamotałam się z kluczem, żeby zamknąć drzwi, z mieszkania naprzeciwko wyszła
Aśka moja sąsiadka, z córeczką , która była w wieku Leny.
-Cześć
Asiula wybacz, ale śpieszmy się!
-Leć na
uczelnię, a ja wezmę małą ze sobą, chodzą przecież do tego samego przedszkola-
zaproponowała.
-Dziewczyno
z nieba mi spadłaś! Pójdziesz z panią?- spytałam małą ,a ta tylko kiwnęła głową
i po chwili schodziła z Zosia trzymając się za rączki- to ja je odbiorę po
południ- zapewniłam.
-To nawet
dobrze się składa, bo mam mieć zebranie w pracy i nie wiem, czy wyrobiłabym się
do 15!
-Jak coś,
to wezmę Zosię do siebie, a jak będzie pogoda, to do parku czy coś!
-Dzięki
Olka, taka sąsiadka jak Ty, to prawdziwy skarb!
-Nawzajem!-
pomachałam dziewczynką i biegiem ruszyłam w kierunku uczelni.
Chyba będę musiała się wziąć za siebie.
Dziesięć minut biegu, a ja dysze jak poraowóz!
-Boże,
zdążyłam!- usiadłam ciężko na ławce obok Kaśki- ćwiczenia jeszcze się nie zaczeły?
-I chyba
tak szybko nie zaczną- stwierdziła ze śmiechem- przecież dzisiejsze są
przełożona na piątek, bo profesor miał jakiś wyjazd- nie, ja nie jestem wcale
zdenerwowana. Zacznę prowadzić kalendarz, jak nic zacznę prowadzić kalendarz!
Przez pół miasta ( no może trochę przesadziłam) biegłam jak głupia, żeby teraz
czekac dwie godziny na wykład!
-Ja się
wykończę kiedyś- jęknęłam- a Ty na co czekasz?
-Do
dziekanatu musze iśc w sprawie licencjatu żeby mi przełożyć, bo chyba się nie
wyrobię- widze, ze nie tylko ja jestem w
ślepym zaułku w tym temacie!
-Ja idę do
naszej kawiarenki, może się pouczę chociaż trochę- stwierdziłam z nadzieją –przyjdziesz
później?
-Jasne!
Idąc do kawiarni usłyszałam moją ulubioną
piosenkę. Ktoś ma taki sam dzwonek jak ja. Tak. Jasne. To mój telefon -.-
czasem zastanawiam się, jakim cudem nie zginęłam żyjąc na tym świecie.
-Witam
chrześniaczkę!- w słuchawce usłyszałam głos wuja Olka.
-Cześć
wujku! Co tam u Ciebie?
-A wszystko
po staremu, słuchaj Olka, Ciebie nadal kręci ta fizjoterapia sportowa?
-Głupie
pytanie!
-To radze
Ci ładnie obronić licencjata i zapraszam do mnie na staż!
-Ale jak…?-
na staż? Do niego?! Do reprezentacji Polski w siatkówce?! Do naszych mistrzów?!
-Oj Ola,
Ola- zaśmiał się- ma być pięć!
-I będzie!-
obiecałam! Nie wiem jak tego dokonam, ale będzie pięć. Nie odpuszczę takiej
okazji. Moje marzenie może się spełnić!
Wybaczcie, że tak dawno nic nie pisałam, ale
niby początek szkoły, a ja już nie mam kompletnie na nic czasu. Wczoraj
nadrobiłam chyba wszystkie zaległości u Was, ale niestety tak to będzie
wyglądać, ze czytać będę przeważnie w weekendy;/
Wybaczcie za jakość rozdziału. Klapa wiem.
To już 7 lat… jak ten czas szybko leci,
prawda? „Wyskoczył najwyżej jak mógł, za ręce złapał Go sam Bóg”. Pamiętamy.
Do następnego ;*
Fajnie , fajnie :) Zabiegany człowiek to wie co to znaczy nie wiedzieć za co się zabrać i wszystko jak zwykle na ostatnią chwilę :) Fajny staż się jej szykuje lepiej niech broni na 5 :D Pozdrawiam i całuję panna :*
OdpowiedzUsuńNie wierzę... Jak można oddać własne dziecko , i nie mieć wcale wyrzutów sumienia. Czuję, że Paulina nie wróci, bynajmniej, nie tak prędko. Jednak Zośka jest tak słodka, że Olka nie powinna mieć problemów, by się nią zaopiekować. Mam nadzieję, że podoła :)
OdpowiedzUsuńPs. Dziękuję, że odwiedziłaś mnie na blogu, i jeżeli możesz, to informuj mnie proszę o nowościach na gg - 42198396 :)
Lenka fajniutka :)Jak wujek tak stawia sprawę, to Ola musi się obronić na 5.0 :D Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój sytuacji i życzę dużo czasu wolnego, bo wtedy szybciej dodasz nowy rozdział ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, nulka :*
Lenka od razu skradła moje serducho :D Kochane dziecko. Ola zajmuje się małą jakby była jej prawdziwą mamą.Szkoda, że prawdziwa matka taka nie jest, ale cóź podobno rodziny się nie wybiera. Dobrze, że Lena ma Olę. A Ola ma Lenę :D Szkoda jej. Myslałam, że coś będzie z tym Robertem, a tu taka lipa. Chodź w sumie może to on o niej mówił i dopiero powie jej o swoich uczuciach? Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńStaż w reprezentacji to dobra mobilizacja by napisać wreszcie licencjat, szkoda że mi tego nikt nie zaproponuje, jeżeli chodzi o mojego magistra. Aż się poję stanąć w październiku oko w oko z moim promotorem, bo nie mam nawet tematu wybranego,i tez oczami wyobraźni widzę swoich znajomych z roku który mówią że już kończą, albo nawet już skończyli. Niech się Ola nie łamie nie jest sama :P No proszę, a zapowiadało się takie piękne, ładne "coś" z Robertem a tutaj klops. Sama juz nie wiem czy my dziewczyny po prostu same czasami sprzecznie odczytujemy sygnały czy jemu sie coś odwidziało. Małe dzieci uwielbiają okręcać dorosłych wokół palca i robią to zawsze, wszedzie i z każdym.
OdpowiedzUsuńOla ma zadatki na wspaniałą mamę!!!! Mała ma pecha, że urodził ją kto inny!!!
OdpowiedzUsuńMała jest prze kochana, a Ola będzie wspaniałą mamą. Jak by mi tak proponowali tak staż po obronie to bym nawet na 6 obroniła :D Dobra wiem, że najwyższa ocena to 5,0 ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 27 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 7 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńOla zasługuje na ten staż za to wszystko, co robi dla Lenki :) Jest wspaniałą osobą i należy się jej taki ukłon od losu. A Mała jest słodka. Już skradła moje serce :D No i ten Robert.. Ola miała nadzieję na coś więcej, ale wychodzi na to, że on nic nie wiedział i wyszło niefajnie :P Nic straconego. Przecież niedługo pozna siatkarzy^^ Tyryryryry :D Pozdrawiam! :*:*:*
OdpowiedzUsuńOdwiedzę twojego bloga za kilka dni i wyrażę swoją opinie, dziś nie mam czasu, żeby czytać ;) a tym czasem zapraszam http://czasem-wszystko-sie-zmienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Staż w reprezentacji, ale co z Lenką.?
UsuńA ta sytuacja z Robertem beznadziejna.
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 29 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 9 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńGdybyś była zainteresowana, to na metrydwa.blogspot.com nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 31 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 11 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 32 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 12 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńWitam :) Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 14 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ oraz prolog na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuń